W końcu, po 2,5 roku, wracam z ostatnią częścią tego fica.
Powodem, dla którego tak długo mnie nie było jest absolutny brak weny i czasu.
Jako, że nagle wena na mnie spłynęła, jak również nie mam już chłopaka i przyjaciół (takie tam) zmieniłam wreszcie tę chujową scenę i oto, drodzy państwo, końcóweczka.
Hopefully niedługo spłodzę nowe opko (faza na The Rasmus robi swoje) zatem może nareszcie będę aktywna na blogu.
Nawet jeśli moi starzy czytelnicy o mnie zapomnieli.
Anyway, bierzcie i czytajcie z tego wszyscy.
~*~
W tym momencie chłopcy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi i zdziwiony okrzyk Stewarta. Szybko się od siebie oderwali i spojrzeli przerażeni w stronę wejścia. Blondyn chciał się wycofać, lecz powstrzymał go głośny krzyk Dawsona. Chłopak posłusznie wrócił do pokoju i zamknął drzwi na klucz.
- Powiedz o tym komukolwiek, a obiecuję ci, że ci urwę jaja, zrobię z nich potrawkę i wepchnę ci do gardła - wysyczał groźnie Rian, w ciągu chwili doskakując do Lawyera i przygniatając go do ściany. Sekundę później zaczął się szaleńczo śmiać i puścił zaskoczonego Stewarta. Zaraz jednak opanował się i powiedział stanowczym tonem:
- Piśniesz choćby słówko, a sprzedam wszystkim, że się tym podnieciłeś.
- Przysięgam, że się nie odezwę, ale błagam, zachowaj to dla siebie. Jeśli się dowiedzą, że jestem gejem, to nie będę miał życia.
- Skoro ja mogłem być klasowym pedałem, to ty w sumie też możesz.
- Proszę cię, Rian, nie rób tego.
- Nie zrobi - nagle wtrącił Zack - Nie zrobi, bo jesteś naszym ziomkiem, Stewart. Jak tak teraz na ciebie patrzę, to nie wydajesz się być aż takim podłym chujem. To co, panowie, rozejm?
Stewart i Rian popatrzyli na siebie przez chwilę, po czym uścisnęli dłonie.
- Rozejm - oznajmił Dawson.
- Skoro tak, to chyba wracamy na imprezę - powiedział Merrick.
- Oczywiście. Jestem naczelnym ochlapusem w tej szkole, nie może mnie tam nie być!
~*~
- Na samym końcu pragnąłbym zaprosić na podium Riana Dawsona, który zdał egzaminy końcowe bezbłędnie, jako jedny z kilkorga uczniów w całym Baltimore oraz jedyny w naszej szkole.
Wśród osób zgromadzonych na uroczystości rozdania dyplomów rozległy się brawa, gwizdy i wrzaski zachwytu.
Szatyn wszedł nieśmiało na podium i stanął przed dyrektorem, który trzymał w dłoniach najlepszą rzecz, jaka się Rianowi dotychczas przytrafiła.
Po ceremonii pozostała czwórka chłopaków gratulowała mu sukcesu.
- Stary, z takimi wynikami to cię nawet na Harvard przyjmą - powiedział podekscytowany Alex.
- Ale wiecie, że ja się wybieram tam gdzie Zack, czyli na Princeton?
- Jasne. Idę o zakład, że będziesz tam najlepszym studentem.
- Nie osiągnąłbym tego, gdyby nie ten nolife - Rian przyciągnął do siebie bruneta i pocałował.
- Serdeczne gratulacje, synku! - za ich plecami rozbrzmiał nagle głos pana Dawsona. Szatyn kontynuował pocałunek, nie zważając na obecność rodziców. Po chwili jednak przerwał i popatrzył na nich, zadowolony.
- Nigdy w życiu nie sądziłam, że z kompletnego idioty staniesz się geniuszem. I to jeszcze przez chłopaka. To takie urocze - zaszczebiotała Marion.
Wszyscy się roześmiali.
- Wie pani, seks jest lekarstwem na wszystko, nawet na tępotę - rzucił Jack, nie zastanawiając się nad tym, do kogo kieruje te słowa. Rian spojrzał na niego wzrokiem mówiącym: "Jeszcze słowo, a nie żyjesz".
- Też tak sądzę - zaśmiał się ojciec Riana. Ten popatrzył na niego jak na idiotę.
- Harry, przestań, nie widzisz, że się dziecko się krępuje? - zaprotestowała jego żona.
- Ale całować się z chłopakiem przy rodzicach...
- Harry! Zostawmy może absolwentów samych, niech się trochę pocieszą z końca szkoły. Synuś, tylko wróć jutro przed szóstą, bo ciotka Maddie przychodzi - powiedziała jeszcze Marion, zanim odeszła z mężem.
- To co, Stewart? - odezwał się Zack - U ciebie na chacie, nie?
- Starych nie ma, alkohol jest, można się bawić!
- Klucze masz w każdych drzwiach? - zapytał Rian.
Blondyn się roześmiał.
- Nie martw się. Włączę Silencera to wrzaski się zleją.
- Palant - mruknął szatyn, uderzając chłopaka w tył głowy.
- Ale i tak się wszyscy kochamy, prawda, panowie? - roześmiał się Alex, a pozostali mu zawtórowali.
~*~
Jeśli są jakieś błędy albo powtórzenia to serdecznie przepraszam, ale przepisywałam to (taaak, ja wciąż piszę opowiadania ręcznie) o pierwszej w nocy, pod wpływem alkoholu, jak również śmiertelnie przerażona bo burza (tu w Anglii to jest rzadkie zjawisko, dlatego bardziej mnie to straszy).
W każdym bądź razie, po długich 904 dniach dokończyłam to opowiadanie. Mam nadzieję, że się komuś ta końcówka spodoba.
Do następnego, meine Liebe Leute :)