środa, 27 maja 2015

The Wake cz.1


Wiem, wiem, jak zwykle pozaczynałam fhui i nie podokańczałam, zabijcie mnie za to.
Mam jednak ostatnio fazę na Ashestoangels i Fearless Vampire Killers, so tak sobie napisałam początek shota, bo dla mnie pairing Crilly x Kemp is life.
No i Crilly zebrał już 7 lajków na asku, lol.
W każdym razie nie wiem kiedy się pojawią kolejne częsci pozaczynanych opowiadań, na razie macie to, bo mi się to cholernie podoba i sobie wrzucę, a co.

~*~

15 marca 2015


Dzisiaj, 15 marca, mija dokładnie rok od kiedy straciłem mojego ukochanego i zarazem najlepszego przyjaciela. Do końca życia nie zapomnę tego, co się wtedy stało.


Zabawne, że dopiero teraz zdobyłem się na odwagę, żeby to wszystko opisać. Tego samego dnia rok temu napisałem w dzienniku tylko jedno zdanie.


„Kier nie żyje".


Pomyśleć, że jeszcze dzień wcześniej pisałem, że się cieszę, że go mam i że może w końcu powiem mu co do niego czuję.


Ale nie zdążyłem. Równo punkt dwunasta dostałem telefon od jego matki, że potrącił go rozpędzony samochód. Podobno nie było czego zbierać. Nie wiem. Na pogrzebie trumna była zamknięta, jego rodzice nie zgodzili się na otworzenie. Słyszałem od kogoś, że wcale nie wyglądał tak źle. Nie wiem.


Dziwię się sobie, że w jakąś depresję nie wpadłem czy coś. W sumie to chyba zasługa tego, że wyłączyłem się na miesiąc ze społeczeństwa. A potem poznałem Willa.


Gdyby nie Francis to pewnie by mnie w zakładzie zamknęli, bo rodzice nie umieli w żaden sposób na mnie wpłynąć, no i zawalałem szkołę. Koleś totalnie przywrócił mnie do życia.


Nigdy mu się za to nie będę w stanie odwdzięczyć.


~*~

Nie wiem czy dobrym pomysłem było pójście na cmentarz w środku nocy, ale przynajmniej mogłem być sam ze swoimi myślami i tym jednym nagrobkiem, który wciąż sprawiał mi ból.


Byłem w stanie go odnaleźć nawet z zamkniętymi oczami, tyle miesięcy prawie codziennie go odwiedzałem. Leżały już na nim dwie wiązki kwiatów, oba od jego rodziny. Starałem się za wszelką cenę nie patrzeć na zdjęcie na nagrobku, na które uparła się jego matka. Zrobione ledwie dwa tygodnie przed jego śmiercią: uśmiechnięty, radosny siedemnastolatek.


Położywszy kwiaty musiałem otrzeć oczy, żeby powstrzymać napływające do nich łzy. Nie chciałem znów płakać, nie teraz. Gdybym się rozkleił chyba nawet Will nie byłby w stanie przywrócić mnie do normalnego stanu.


Nagle zesztywniałem, mając nieodparte wrażenie, że ktoś mi się przygląda. Z natury nie jestem specjalnie strachliwy, ale w takiej scenerii chyba każdy by się bał. Z ledwością powstrzymałem krzyk, kiedy ktoś lodowatymi dłońmi chwycił mnie za ramiona.


- Nie okazuj strachu, one to czują – odezwała się trzymająca mnie postać. Nie mógłbym pomylić tego głosu z żadnym innym.


- Kier? – wyszeptałem, nie wierząc własnym uszom.


- Tak, to ja. Wiem, że jesteś zaskoczony, ale nie pora teraz na wyjaśnienia. Weź głęboki wdech i zamknij oczy, wiem, że boisz poruszać się z dużą prędkością.


Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, moje ciało zostało zamknięte w żelaznym uścisku i poderwane do góry. Zakręciło mi się w głowie, więc szybko wciągnąłem powietrze i mocno zacisnąłem powieki.


Nie mam zielonego pojęcia ile trwała ta dziwna podróż, być może zaledwie parę chwil, jednak ja miałem wrażenie, że to były godziny. W każdym razie, kiedy poczułem twardy grunt pod stopami, otworzyłem w końcu oczy.


- Boże, jeśli istniejesz, nie pozwól mi się obudzić – powiedziałem cicho, przytulając się do Kiera najmocniej jak potrafiłem.


- Uwierz mi, nie śnisz – usłyszałem. Zdziwiony odsunąłem się i spojrzałem na niego pytająco. – Chodzi o to, że ja wciąż żyję. Ale nie do końca.


- Możesz nie bawić się w metafory?


- Wierz lub nie, ale jestem wampirem. Nieumarłym mordercą, żywiącym się ludzką krwią.


Mogę przysiąc, że w tym momencie serce na ułamek sekundy mi stanęło.


- Doobra… - zacząłem, nie wiedząc nawet od czego – Czyli ja od roku chodzę na grób, w którym nie ma ciała, tak? Od roku cierpię, bo straciłem połowę serca, od roku próbuję sobie jakoś ułożyć życie od nowa, wypełnić tę cholerną pustkę po tobie, a ty nagle mi wyskakujesz z byciem wampirem?! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę co ja przeżywałem? Co przeżywam nadal? Mogłeś mi chociaż dać jakoś znać, że ciągle tu jesteś!


- Uspokój się, Crilly. Gdybym naprawdę mógł, zrobiłbym to już dawno. Po prostu przechodziłem przemianę wyjątkowo długo i zanim nauczyłem się opanowywać głód minęło sporo czasu. Nie chciałem cię zabić, dlatego czekałem aż tyle, żeby wreszcie cię zobaczyć.


Zamyśliłem się na chwilę, próbując przyswoić nowe informacje, jednak tej nocy mój umysł najzwyczajniej w świecie się przeciążył. Zorientowawszy się po krótkiej chwili gdzie jesteśmy, prawie bezwiednie wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po Willa. Był zdziwiony, że do niego dzwonię i to jeszcze z miejsca prawie trzy kilometry za miastem. To właściwie nie miało dla mnie żadnego znaczenia.


- Lepiej się stąd zabierz, bo kiedy Francis cię zobaczy, to raczej nie będzie zachwycony – mruknąłem, patrząc się uporczywie na czubki swoich trampek.


- Nie zostawię cię tu samego, jest środek nocy.


- Zostawisz, bo cię o to proszę. A ty mi nigdy nie odmawiałeś.


Jedyne co po dłuższej chwili usłyszałem to ciężkie westchnienie i cichy szum. Podniosłem wzrok, ale Kiera już nie było.


W oczekiwaniu na przyjazd Willa wlepiłem wzrok w drogę prowadzącą do miasta i zacząłem nucić piosenki z kreskówek, żeby jakoś choć na moment zapomnieć o tym, co się przed chwilą działo.


On żyje. Nawet jeśli jest potworem. Żyje. I przynajmniej teoretycznie ma się dobrze.


Boże.


Na szczęście już po paru minutach usłyszałem dźwięk jadącego auta i na horyzoncie pojawił się fioletowy ford Willa, który chwilę potem zatrzymał się dokładnie przy mnie. Francis wyglądał na poważnie zmartwionego. Bez słowa wsiadłem do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną.


- Skąd ty się tam w ogóle wziąłeś, co, Adam? – spytał mnie, kiedy już znaleźliśmy się w jego mieszkaniu.


- Jak ci powiem prawdę to mi za cholerę nie uwierzysz.


- Chciałbym chociaż spróbować.


- On nie umarł, stary, rozumiesz? Nie umarł.


- Masz na myśli Kiera? Przecież jego rodzice widzieli ciało. Policja, straż pożarna, pogotowie. To fizycznie niemożliwe.


- Możliwe. Sam go widziałem. I sam mnie tam zabrał. On jest wampirem, ogarniasz? Wampirem.
Zabawne w tym wszystkim było to, że Francis nie wyglądał na szczególnie zaskoczonego.


- Okej – powiedział powoli. – Ale przecież wampiry nie istnieją.


- Wychodzi na to, że jednak istnieją. Mówię ci przecież, że sam go widziałem. I to nie mogła być halucynacja, bo do halunów nie można się przytulić i haluny nie latają. Przysięgam ci, Will, to szczera prawda.


- Martwię się o ciebie, Crilly. To co mówisz jest cholernie niedorzeczne.


- Wiedziałem. Wiedziałem, że tak będzie.


- Słuchaj, Adam. Dochodzi trzecia. Połóż się spać, pogadamy o tym rano, jak już ochłoniesz.


Nie miałem ochoty się z nim teraz kłócić, więc posłusznie poszedłem do jego sypialni i rzuciłem się na łóżko, licząc barany.


~*~
Jak to zwykle bywa z bloggerem, ustawiona przeze mnie czcionka w wordzie nie wyświetliła się, so musiałam wszystko pozmieniać. Jeżeli tak jak zwykle coś się z nią spierdoli, to już nie moja wina, czepiać się Gugli.
Mam nadzieję, że się spodobało, Will Francis jest w tym opowiadaniu nieprzypadkowo, odwaliło mi ostatnio również na Aiden i Williama Controla.
Google Pojebuntos: spowolniony Translator Google pisze:
"(...) rów trola"
oraz
"(...) I cling to Gugliano."
Wesołego Dnia Dziecka :D


wtorek, 5 maja 2015

Krótkie ogło


W związku z tym, iż ostanio nie mam w ogóle czasu, muszę fhui uzupełniać zaległości, a w przyszłą środę mam egzamin z matmy, nie mam kiedy pisać. Dopisałam parę zdań, ale to się nawet długością na twittera nie nadaje. Postaram się teraz coś dosmarować, może w przyszłym tygodniu coś wrzucę, nie wiem co.
Mam jeszcze takie pytanie do ludzi, którzy wciąż obserwują bloga:  wpadł mi ostatnio podczas zmywania taki pomysł, żeby napisać One Week Shot. Co to znaczy?
Chodzi o to, że przez cały tydzień, codziennie, będę publikowała jedną część shota. Tematem jest "Statek Miłości" - wybrane przeze mnie i przez was postacie będą na tygodniowym rejsie wzdłuż jakiejś rzeki (to jest jeszcze do ustalenia) i, jak sama nazwa wskazuje, znajdą tam miłość. Pairingi będą zupełnie z dupy, zarówno hetero, jak i homo.
Jak się patent podoba? Warty uwagi i męczarni z pisaniem? Opłaca się zaczynać, czy to tylko strata czasu? Będę wdzięczna za wszystkie uwagi, jak również i ewentualne sugestie co do fabuły i postaci, które mają tam wystąpić. Fanserwis pełną gębą :D
Na razie to chyba wszystko, więc życzę przeżycia wśród burz i zapewniam, że u mnie wcale nie jest ładniej, bo zdrowo piździ i aż się chałupa trzęsie :P
Miłego dnia, dzieci :D