poniedziałek, 21 października 2013

Frikey - I Hate Your Love, But I Love Your Pain cz. 1


- Mikey, do cholery, ile jeszcze mam czekać na ten nóż?! - wydarł się z piwnicy mój brat, Gerard.

- Zamknij się, już idę! - odparłem, chwytając najostrzejszy nóż i kierując się do podziemi.

W najgorszych koszmarach nie śniłem, że będę musiał pomagać bratu w tak chorych rzeczach. Ostrzyć noże, kupować kilogramy igieł i hektolitry jodyny. Po jaką cholerę? Ponieważ Gerard jest psychopatą.

Nie, nie przywidziało wam się. Chorym psychicznie seryjnym mordercą. Zabija swoje ofiary jak jakiś pieprzony Jigsaw. A ja muszę mu w tym pomagać. I przyglądać się tym cholernym torturom. Mówi, że chce mnie jak najlepiej wyszkolić, żebym mógł za kilka lat kontynuować jego dzieło. Sęk w tym, że ja nie chcę. Nie odziedziczyłem po starym psychozy, dzięki Bogu. Nie żebym w niego wierzył, bo przecież nie może istnieć, skoro po ziemi chodzi takie coś jak mój brat.

Tak, oczywiście wyniósłbym się już dawno, gdyby mi nie machał siekierą przed oczami. Jemu nie ma sensu się stawiać. Sukinsyn skończył medycynę na samych piątkach, więc jedną ofiarę męczy tydzień, dwa. Zależy. Od płci, wieku i poziomu strachu. Im bardziej ofiara jest przerażona, tym większe i dłuższe męki będzie przeżywała. Gerard jest wręcz jak potwór żywiący się strachem. Płacz, ból, wrzaski i hektolitry krwi. To jest to co lubi najbardziej.

- Jesteś wreszcie! - wykrzyknął, widząc mnie w drzwiach. - Musze ją szybko dobić, bo niedługo przybędzie nowy. Przyglądaj się, braciszku, i dokładnie zapamiętaj, w które miejsce wbić nóż, żeby ofiara szybko się wykończyła, ale i pocierpiała przed śmiercią - odwrócił się z przerażającym uśmiechem do dziewczyny, przejeżdżając nożem po jej mostku. Po chwili z całej siły wepchnął go między żebra, aż po samą rękojeść. Katie, chyba tak się nazywała, nawet nie miała siły krzyknąć. Gerard przez dłuższą chwilę nie wyciągał narzędzia, żeby się od razu nie wykrwawiła. Najchętniej odwróciłbym głowę, ale ten sukinsyn specjalnie stanął tak, żeby mnie obserwować. Nie mogłem nawet zamknąć oczu. Jeszcze kilka takich morderstw, a sam popełnię morderstwo. Na sobie.

Po kilkudziesięciu minutach dziewczyna nie dawała już żadnego znaku życia. Gee przytknął dwa palce do jej szyi i skinął na mnie.

- Jest martwa. Weź to ogarnij, bo za jakąś godzinę przyjeżdża nowy. Ja idę się przygotować - ruszył po schodach na górę.

Chcąc nie chcąc wziąłem się za robotę. Odciąłem trupa od lin go przytrzymujących (wspominałem już, że Gerard przywiązywał swoje ofiary na wzór człowieka witruwiańskiego Leonarda da Vinci? Zachowuje dokładnie te same proporcje) i zapakowałem do worka. Wziąłem szlauch i spłukałem krew (przydatna rzecz - kratka odpływu na całą szerokość podłogi), drugą ręką zbierając zakrwawione narzędzia do miski. Szybko ogarnąłem resztę i udałem się na górę w celu wyparzenia zawartości. W kuchni natknąłem się na mojego brata. Wyglądał jak zwykle zjawiskowo. Na pierwszy rzut oka nie widać po nim psychopaty.

- Nie mogę ci pomóc jej wynieść, nie w tym stroju - mruknął, podchodząc do okna. - Lepiej się pospiesz, bo nie chcę dziesiąty raz zakopywać przerośniętego bernardyna.

Westchnąłem i zrezygnowany poczłapałem z powrotem do piwnicy, pozbyć się ciała. Zawsze to samo. On się znęca, z brudną robotę wykonywać muszę ja.
Chwyciłem trupa za nogi i powoli wyciągnąłem z pomieszczenia. Przeszedłem przez dom do ogrodu, gdzie już był przygotowany dół. Wrzuciłem tam ciało, uprzednio wyciągając je z worka i złapałem łopatę. Zakopywanie szło mi sprawnie, dlatego już po półgodzinie skończyłem. Rzuciłem gdzieś narzędzie i skierowałem swoje kroki do domu. Wtedy go zobaczyłem. Szedł taki zdeterminowany, wyglądał jakby naprawdę chciał umrzeć

Nie mówiłem o tym jak Gerard znajduje swoje ofiary. Na forum samobójców oferuje szybką i bezbolesną (jak cholera) pomoc w zejściu z tego świata. Zawsze przyjeżdżają ludzie w naszym wieku, maksymalnie do dwudziestki piątki.
Ten nowy chłopak wyglądał na trochę młodszego ode mnie. Wtedy coś mnie ukłuło w sercu. Nie mogłem dopuścić, żeby tak piękna istota umarła w męczarniach. Właściwie pierwszy raz coś takiego poczułem. Jeszcze nigdy żaden człowiek mnie tak nie pociągał. W ogóle żaden mnie nie pociągał.
Taka prawda. Moi kumple z klasy podniecali się na widok byle cycków. A mnie nic nie ruszało. Ludzie zaczęli podejrzewać, że jestem aseksualny. Do tej pory też tak myślałem.
Coś mnie tknęło. Szybko podbiegłem do chłopaka, żeby go ostrzec.

- Zawróć, dopóki jeszcze możesz - wydyszałem, blokując mu drogę.

- Co? Dlaczego?

- Mój brat to psychopata! Ucie... - nie dokończyłem. Usłyszałem wołanie Gerarda.

- Mikey, mógłbyś przyprowadzić naszego gościa? - te słowa nie dopuszczały sprzeciwu.

Zrezygnowany, pociągnąłem chłopaka za sobą, żeby doprowadzić go do tego domu SS.
Miałem ochotę zadźgać Gerry'ego jak pił go wodą z tabletkami nasennymi. Rozszarpać, jak wilk owcę, kiedy wlókł go do piwnicy. Rozstrzelać, kiedy go przywiązywał. Nie pomagałem mu. Nie tym razem.

Po jakimś czasie chłopak się ocknął. Rozejrzał się z zaciekawieniem po pomieszczeniu. W jego oczach nie było widać strachu. Zdziwiło mnie to.

- No to... Zaczynamy! - szepnął Gee, standardowo rozpoczynając małym kalibrem czyli cięciem skóry. Kolejny raz się zdziwiłem, bo każdy wrzeszczał już na tym etapie, a on nie wydał z siebie najmniejszego jęknięcia. Coś tu jest nie tak.

Mój brat popatrzył na niego z wściekłością w oczach.

- Co z tobą jest, do cholery?! - wrzasnął, przejeżdżając nożem po piersiach bruneta. On tylko zarzucił głową i spojrzał mu hardo w oczy.

- Wydaje mi się... - zaczął. - ...że nie przypatrzyłeś się dobrze moim rękom.

Nawet ja podszedłem zobaczyć o czym mówi. Okazało się, że ma ręce całe pokryte bliznami. Gerard wpadł w furię i zaczął ciąć na oślep, prawie przy tym trafiając mnie. Odsunąłem się, przerażony, na "bezpieczną" odległość. Po chwili jednak uspokoił się i odłożył nóż.

- Opatrz go. Zajmę się nim później. Teraz muszę się napić - w duchu dziękowałem hipotetycznemu Bogu, że ten szaleniec poszedł.

~*~

No to mamy pierwszą część tego skrajnie chorego Frikeya xd Wszystko jest opisane dokładnie tak, jak mi się przyśniło, nie odpowiadam za stan psychiczny czytających ;) Gerard raczej nie byłby zachwycony, gdyby zobaczył jakie głupoty o nim wypisuję ;P Jak dobrze pójdzie, to drugą część dodam już w przyszłym tygodniu, ale nie jest to przesądzone, ponieważ mam ogromne problemy z komputerami.

Oczywiście na Halloween, czyli urodziny naszego kochanego Franka, dodam specjalnego one shotusa :) Czekajcie państwo cierpliwie :)

2 komentarze:

  1. waaa, nie spodziewałam się takiego opowiadania. Spełnia moje wymagania. *-*

    Prosiłabym, abyś (nw jakie masz plany co do opo) opisywała sceny tortur bardziej dokładnie. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skorzystam z twojej rady i sprobuje troche zmienic to, czego jeszcze nie opublikowalam :)

      Usuń