sobota, 15 listopada 2014

Gotzeus - Alles aus Liebe cz. 3

Przychodzę dziś do was z trzecią, i na pewno nie ostatnią, częścią shota, gdyż Guren (pozdro dla Białowłosego Chuja <3) chciała więcej dramatyzmu.  Nie umiem pisać dramatycznie, więc wyszło beznadziejnie.
Fragmenty pomiędzy czerwonymi znacznikami i inną czcionką to perspektywa Mario.
Indżoj :D
 
~*~
Momentalnie podniosłem się z krzesła.
- Heidi mi o wszystkim powiedziała – odezwał się beznamiętnym tonem.
 
„Jak to <<powiedziała>>?”, pomyślałem ze zdziwieniem.
- Uważam, że powinniśmy przez jakiś czas przestać się widywać.
Te słowa zmroziły mi krew w żyłach.  Przestać się widywać?  Nogi mi zmiękły i opadłem z powrotem na krzesło, nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
- Wybacz, ale nie ma innego wyjścia.  Do zobaczenia… kiedyś – powiedział i wyszedł, zostawiając mnie samego z szalejącym w umyśle tornadem.  Zrobiło mi się słabo.  Nie spodziewałem się, że powie „Też cię kocham”, ale myślałem, że wszystko zostanie po staremu, że nadal będziemy kumplami.  Miało być pięknie, a wyszło jak zawsze.
Nie wiem ile tak siedziałem, nie mogąc pojąć co się właśnie stało.  Po pewnym czasie z oczu zaczęły mi płynąć łzy.  Rozpłakałem się jak dziecko i zacząłem wrzeszczeć z rozpaczy.  Najzwyczajniej w świecie odechciało mi się żyć.  Kompletnie nie wiedziałem co ze sobą zrobić.  Byłem doszczętnie rozbity.
Parę minut, czy może godzin, później, do mojego pokoju weszła Dorina.  Chciałem jej powiedzieć, żeby się wynosiła, ale nie byłem w stanie wydobyć z siebie nawet słowa.  Usiadła na łóżku i popatrzyła na mnie.
- Młoda mi opowiedziała co się stało – odezwała się po chwili ciszy.
- Co się stało?! – wykrzyczałem, zrywając się gwałtownie z miejsca. – Moje życie zakończyło się w momencie, kiedy ona mu to powiedziała – ostatnie słowo mocno zaakcentowałem.  – Miała to zrobić delikatnie, a nie prosto z mostu!
- Nie obrażaj się na nią.  Chciała ci tylko pomóc.
- Pomóc?!  Dziękuję za taką pomoc!  Odczepcie się wszyscy ode mnie, nie chcę z nikim rozmawiać.
Moja siostra tylko westchnęła, podniosła się i bez słowa wyszła.  Zaraz po tym uderzyłem pięścią w ścianę i rzuciłem się na łóżko.  Cała energia ze mnie odpłynęła.
~*~
Następnego dnia nie poszedłem do szkoły.  Nie miałem najmniejszej ochoty patrzeć na Mario.  Ból psychiczny zmienił się w ból fizyczny – czułem się jakbym przez parę godzin non stop biegał za piłką.  Z łóżka nie ruszyłem się aż do czternastej, kiedy to w moim pokoju pojawił się Ginter.
- Cześć, Marco.  Słyszałem co się stało i wpadłem pogadać.
- Wyjdź, nie wracaj i powiedz to pozostałym.  Nie zamierzam z nikim gadać, nie zamierzam się stąd ruszać, chcę cierpieć w samotności – powiedziałem, powoli wstając.
- Stary, wyglądasz jak wrak człowieka.  Nie możesz się tak zamartwiać, bo jeszcze coś sobie zrobisz.
- A wiesz, myślałem o tym – mruknąłem, patrząc na Matthiasa spode łba.
- Nawet tak nie mów! – wykrzyknął i mocno mnie uścisnął.  Nie miałem siły się wyrwać, więc staliśmy tak dłuższą chwilę.  – Wiem, co czujesz, też miałem podobnie.  Zobaczysz, tydzień, dwa i ci przejdzie – powiedział, kiedy mnie puścił.
- Nic mi nie przejdzie.  Moja własna rodzona siostra zniszczyła mi życie.  Nic już nie będzie takie samo jak przedtem.
- Przestań tak mówić.  Zrozumiałbym twój stan, gdyby ci nagle cała rodzina zginęła w wypadku.  Ale to tylko złamane serce, do cholery!
- Złamane serce?  To coś o wiele gorszego.  Nawet nie jestem w cholernym friendzone, on mnie nie chce znać.
Ginter wyglądał na zdziwionego.
- Co, o tym nikt ci nie powiedział?  Że Mario tak po prostu wyjechał z tekstem, że powinniśmy zakończyć wszelką znajomość?  Że to koniec jakichkolwiek relacji między nami?  Nie wiesz nic o tym?
Chłopak spuścił wzrok.  Chyba nieźle go zaskoczyłem tą informacją, ale wtedy nie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia.  Marzyłem tylko o tym, żeby ktoś mnie zabił.
- Wynoś się stąd.  Nie potrzebuję gównianego pocieszenia.  Możesz przekazać chłopakom, żeby do mnie nie przychodzili ani nie dzwonili.  Nie będę się z nikim kontaktował.
Matthias popatrzył na mnie smutno, pożegnał się cicho i wyszedł.  Wróciłem z powrotem do łóżka i znów zacząłem gapić się bezmyślnie w sufit.  Założyłem tylko na uszy słuchawki i włączyłem głośno muzykę, żeby niczego nie słyszeć.
~**~
- Götze, ty jebany debilu, jak mogłeś mu to zrobić?! – wydarł się na mnie Ginter, kiedy wpuściłem go do domu.
- Ale o co chodzi? – udałem głupiego, chociaż doskonale wiedziałem, co ma na myśli.
- Nie rób ze mnie idioty, wiesz o co mi chodzi!  Jak mogłeś być takim zimnym skurwysynem?!
- Nie miałem innego wyjścia.  Nie było sensu kontynuować czegokolwiek, po prostu.
- Nie było sensu?!  Stary, co ty pierdolisz?  Coś ci mózg wyprało?  Bo nie wierzę, że zrobiłeś to z własnej, nieprzymuszonej woli.
- A jeżeli tak, to co?  Zaskoczony?  Jak masz mi prawić morały, to lepiej wyjdź – otworzyłem szeroko drzwi i wskazałem ręką na wyjście.  Matthias tylko spojrzał na mnie groźnie i wypadł jak burza z mojego mieszkania.  Zatrzasnąłem drzwi i spokojnie poszedłem na górę, do swojego pokoju.
Kompletnie nie rozumiałem o co ta cała afera.  Przecież nie mogę się nadal kontaktować z Reusem, bo jeszcze by coś odwalił, a ja nie zamierzam się pakować w jakieś chore gierki.  Poza tym, jak by cała ta historia wyciekła do szkolnej społeczności, miałbym nieźle przerąbane.  Nie mam specjalnie ochoty niszczyć swojej reputacji, mimo, że mnie ona cholernie irytuje.
Usiadłem przed biurkiem i włączyłem komputer.  Chyba tylko po to, żeby się zdenerwować.  Pięć wiadomości na Facebooku i cztery na ICQ, wszystkie dotyczące tego samego.  Ja pierdolę, ile można?  Zachowują się, jakbym co najmniej rozszarpał Reusa żywcem.  A chłopak przecież żyje i ma się dobrze, nie?  Co za idioci…
Szybko się wylogowałem i wyłączyłem to ustrojstwo.  Telefon też musiałem wyłączyć, bo ciągle ktoś dzwonił.  Na miłość boską, oni mnie wykończą.
~**~
Kiedy dwa tygodnie później Reusa nadal nie było w szkole, przyznam, zacząłem się trochę niepokoić.  Zasadniczo, przypuszczałem jakąś grypę czy coś, ale oczywiście chłopaki ciągle mi powtarzali, że to przeze mnie, że ma depresję, że sobie krzywdę robi.  Bla, bla, bla.  Byłem pewien, że to wymyślają, żebym poleciał i się przed nim ukorzył.  Jeszcze czego.
- Mario, czekaj! – kiedy wychodziłem z budy usłyszałem za sobą wołanie.  Odwróciłem się i ujrzałem biegnącą w moją stronę Heidi.  Tylko jej mi do szczęścia brakowało.
- Czego chcesz? – spytałem.
- Pogadać.  O moim…
- Nie będę o nim rozmawiał – przerwałem jej w pół zdania.
- Ale Mario…
- Powiedziałem coś, tak?  Czy wam tak ciężko jest pojąć, że  nie chcę mieć z nim nic wspólnego?
- On cię potrzebuje, zrozum.  Chociaż jako przyjaciela.
- Dla niego jestem już nikim.  Dopóki mu nie przejdzie, on dla mnie również nie istnieje.  Proste?
Dziewczynie łzy w oczach stanęły.  Od kiedy taka obrończyni uciśnionych się z niej zrobiła?
- Nie masz serca! – wrzasnęła, zwracając na nas uwagę ludzi dookoła.
- Zamknij się! – syknąłem.  – Podjąłem decyzję i zamierzam się jej trzymać.  Na razie – odwróciłem się i szybko zwiałem.  Nie będzie mi jakaś gówniara mówiła co mam robić.
~**~
Zasadniczo nie pamiętam co działo się ze mną przez te dwa miesiące.  Żyłem wtedy jakby w innym świecie.  Nie mogłem się pogodzić ze słowami Mario.
„Uważam, że powinniśmy przez jakiś czas przestać się widywać”.
To jedno zdanie sprawiło, że cały mój świat się zawalił.  Liczyłem jednak po cichu na to, że minie jakiś tydzień, może dwa i wróci, i powie mi, że nadal możemy być przyjaciółmi, bez względu na to, co do niego czuję.  Niestety, nic takiego się nie stało.  Całe dziewięć tygodni kompletnie wyjętych z życia.
Przyznam, że z tego dołka wyciągnęła mnie miłość do futbolu.  Chłopaki i moje siostry wspólnie zabrali mnie ostatniego dnia stycznia na mecz z Bayerem Leverkusen.  W sumie poszedłem z nimi tylko dlatego, że już w sierpniu planowałem ten wypad.  Gdy tylko wszedłem na stadion momentalnie cała energia wróciła i poczułem się jak nowonarodzony.  Kiedy wygraliśmy dwa do zera, życie stało się jeszcze piękniejsze.
Lecz gdy tylko opuściliśmy Signal Iduna Park wszystko powróciło do mnie ze zdwojoną siłą.  Przypomniał mi się ten listopadowy mecz z Paderborn, noc, którą spędził u mnie Mario, opowiadanie Heidi.  Zniknąłem więc z pola widzenia tak szybko, jak się tylko dało.
W sam środek zgrupowania kiboli Dortmundu i Leverkusen.
~**~
Nie chciałem odbierać kolejnej serii telefonów od Doriny, ale kiedy liczba nieodebranych połączeń osiągnęła cholernie wysoki poziom, nieźle wkurzony, oddzwoniłem do niej.
- Co się tak do mnie dobijasz, do jasnej cholery? – mruknąłem wściekle do telefonu.  Kiedy usłyszałem słowa dziewczyny, myślałem, że śnię.
- Gdzie jest Marco? – spytałem, potwornie przerażony.  Modliłem się, żeby nie powtórzyła tego samego co przed chwilą.
 
~*~
 
W przyszłym tygodniu notka też pewnie w sobotę, ale pewności nie mam, bo jak zwykle dużo mam na głowie :P Pozdrawiam was, Czytelnicy, i dziękuję za 1500 (słownie: półtora tysiąca) wyświetleń <3
(Aneks: pierdolony Blogger, mam ustawioną czcionkę i wyównanie tekstu w szablonie, a się znowu coś jebie ;x Wybaczcie :)

1 komentarz:

  1. Miałaś rację, znowu się trochę wkurzyłam. Ale cierpliwie poczekam na ciąg dalszy. I wcale nie było beznadziejne! :) Mi się podobało ^^ nawet jeśli Götze nie chce znać Reusa ;-;

    OdpowiedzUsuń