Przychodzę dziś do was z trzecią, i na pewno nie ostatnią, częścią shota, gdyż Guren (pozdro dla Białowłosego Chuja <3) chciała więcej dramatyzmu. Nie umiem pisać dramatycznie, więc wyszło beznadziejnie.
Fragmenty pomiędzy czerwonymi znacznikami i inną czcionką to perspektywa Mario.
Indżoj :D
Indżoj :D
~*~
Momentalnie podniosłem się z krzesła.
- Heidi mi o wszystkim powiedziała –
odezwał się beznamiętnym tonem.
„Jak to <<powiedziała>>?”,
pomyślałem ze zdziwieniem.
- Uważam, że powinniśmy przez jakiś czas
przestać się widywać.
Te słowa zmroziły mi krew w żyłach. Przestać się widywać? Nogi mi zmiękły i opadłem z powrotem na
krzesło, nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
- Wybacz, ale nie ma innego
wyjścia. Do zobaczenia… kiedyś –
powiedział i wyszedł, zostawiając mnie samego z szalejącym w umyśle
tornadem. Zrobiło mi się słabo. Nie spodziewałem się, że powie „Też cię
kocham”, ale myślałem, że wszystko zostanie po staremu, że nadal będziemy
kumplami. Miało być pięknie, a wyszło jak
zawsze.
Nie wiem ile tak siedziałem, nie mogąc
pojąć co się właśnie stało. Po pewnym
czasie z oczu zaczęły mi płynąć łzy.
Rozpłakałem się jak dziecko i zacząłem wrzeszczeć z rozpaczy. Najzwyczajniej w świecie odechciało mi się
żyć. Kompletnie nie wiedziałem co ze
sobą zrobić. Byłem doszczętnie rozbity.
Parę minut, czy może godzin, później, do
mojego pokoju weszła Dorina. Chciałem
jej powiedzieć, żeby się wynosiła, ale nie byłem w stanie wydobyć z siebie
nawet słowa. Usiadła na łóżku i
popatrzyła na mnie.
- Młoda mi opowiedziała co się stało –
odezwała się po chwili ciszy.
- Co się stało?! – wykrzyczałem,
zrywając się gwałtownie z miejsca. – Moje życie zakończyło się w momencie,
kiedy ona mu to powiedziała – ostatnie słowo mocno zaakcentowałem. – Miała to zrobić delikatnie, a nie prosto z
mostu!
- Nie obrażaj się na nią. Chciała ci tylko pomóc.
- Pomóc?! Dziękuję za taką pomoc! Odczepcie się wszyscy ode mnie, nie chcę z
nikim rozmawiać.
Moja siostra tylko westchnęła, podniosła
się i bez słowa wyszła. Zaraz po tym
uderzyłem pięścią w ścianę i rzuciłem się na łóżko. Cała energia ze mnie odpłynęła.
~*~
Następnego dnia nie poszedłem do
szkoły. Nie miałem najmniejszej ochoty
patrzeć na Mario. Ból psychiczny zmienił
się w ból fizyczny – czułem się jakbym przez parę godzin non stop biegał za
piłką. Z łóżka nie ruszyłem się aż do
czternastej, kiedy to w moim pokoju pojawił się Ginter.
- Cześć, Marco. Słyszałem co się stało i wpadłem pogadać.
- Wyjdź, nie wracaj i powiedz to
pozostałym. Nie zamierzam z nikim gadać,
nie zamierzam się stąd ruszać, chcę cierpieć w samotności – powiedziałem,
powoli wstając.
- Stary, wyglądasz jak wrak
człowieka. Nie możesz się tak
zamartwiać, bo jeszcze coś sobie zrobisz.
- A wiesz, myślałem o tym – mruknąłem,
patrząc na Matthiasa spode łba.
- Nawet tak nie mów! – wykrzyknął i
mocno mnie uścisnął. Nie miałem siły się
wyrwać, więc staliśmy tak dłuższą chwilę.
– Wiem, co czujesz, też miałem podobnie.
Zobaczysz, tydzień, dwa i ci przejdzie – powiedział, kiedy mnie puścił.
- Nic mi nie przejdzie. Moja własna rodzona siostra zniszczyła mi
życie. Nic już nie będzie takie samo jak
przedtem.
- Przestań tak mówić. Zrozumiałbym twój stan, gdyby ci nagle cała
rodzina zginęła w wypadku. Ale to tylko
złamane serce, do cholery!
- Złamane serce? To coś o wiele gorszego. Nawet nie jestem w cholernym friendzone, on
mnie nie chce znać.
Ginter wyglądał na zdziwionego.
- Co, o tym nikt ci nie powiedział? Że Mario tak po prostu wyjechał z tekstem, że
powinniśmy zakończyć wszelką znajomość?
Że to koniec jakichkolwiek relacji między nami? Nie wiesz nic o tym?
Chłopak spuścił wzrok. Chyba nieźle go zaskoczyłem tą informacją,
ale wtedy nie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia. Marzyłem tylko o tym, żeby ktoś mnie zabił.
- Wynoś się stąd. Nie potrzebuję gównianego pocieszenia. Możesz przekazać chłopakom, żeby do mnie nie
przychodzili ani nie dzwonili. Nie będę
się z nikim kontaktował.
Matthias popatrzył na mnie smutno,
pożegnał się cicho i wyszedł. Wróciłem z
powrotem do łóżka i znów zacząłem gapić się bezmyślnie w sufit. Założyłem tylko na uszy słuchawki i włączyłem
głośno muzykę, żeby niczego nie słyszeć.
~**~
- Götze, ty jebany debilu, jak mogłeś
mu to zrobić?! – wydarł się na mnie Ginter, kiedy wpuściłem go do domu.
- Ale o co chodzi? – udałem głupiego,
chociaż doskonale wiedziałem, co ma na myśli.
- Nie rób ze mnie idioty, wiesz o co mi
chodzi! Jak mogłeś być takim zimnym
skurwysynem?!
- Nie miałem innego wyjścia. Nie było sensu kontynuować czegokolwiek, po
prostu.
- Nie było sensu?! Stary, co ty pierdolisz? Coś ci mózg wyprało? Bo nie wierzę, że zrobiłeś to z własnej,
nieprzymuszonej woli.
- A jeżeli tak, to co? Zaskoczony?
Jak masz mi prawić morały, to lepiej wyjdź – otworzyłem szeroko drzwi i
wskazałem ręką na wyjście. Matthias tylko
spojrzał na mnie groźnie i wypadł jak burza z mojego mieszkania. Zatrzasnąłem drzwi i spokojnie poszedłem na
górę, do swojego pokoju.
Kompletnie nie rozumiałem o co ta cała
afera. Przecież nie mogę się nadal
kontaktować z Reusem, bo jeszcze by coś odwalił, a ja nie zamierzam się pakować
w jakieś chore gierki. Poza tym, jak by
cała ta historia wyciekła do szkolnej społeczności, miałbym nieźle
przerąbane. Nie mam specjalnie ochoty
niszczyć swojej reputacji, mimo, że mnie ona cholernie irytuje.
Usiadłem przed biurkiem i włączyłem
komputer. Chyba tylko po to, żeby się
zdenerwować. Pięć wiadomości na
Facebooku i cztery na ICQ, wszystkie dotyczące tego samego. Ja pierdolę, ile można? Zachowują się, jakbym co najmniej rozszarpał
Reusa żywcem. A chłopak przecież żyje i
ma się dobrze, nie? Co za idioci…
Szybko się wylogowałem i wyłączyłem to
ustrojstwo. Telefon też musiałem
wyłączyć, bo ciągle ktoś dzwonił. Na
miłość boską, oni mnie wykończą.
~**~
Kiedy dwa tygodnie później Reusa nadal
nie było w szkole, przyznam, zacząłem się trochę niepokoić. Zasadniczo, przypuszczałem jakąś grypę czy
coś, ale oczywiście chłopaki ciągle mi powtarzali, że to przeze mnie, że ma
depresję, że sobie krzywdę robi. Bla,
bla, bla. Byłem pewien, że to wymyślają,
żebym poleciał i się przed nim ukorzył.
Jeszcze czego.
- Mario, czekaj! – kiedy wychodziłem z
budy usłyszałem za sobą wołanie.
Odwróciłem się i ujrzałem biegnącą w moją stronę Heidi. Tylko jej mi do szczęścia brakowało.
- Czego chcesz? – spytałem.
- Pogadać. O moim…
- Nie będę o nim rozmawiał – przerwałem
jej w pół zdania.
- Ale Mario…
- Powiedziałem coś, tak? Czy wam tak ciężko jest pojąć, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego?
- On cię potrzebuje, zrozum. Chociaż jako przyjaciela.
- Dla niego jestem już nikim. Dopóki mu nie przejdzie, on dla mnie również
nie istnieje. Proste?
Dziewczynie łzy w oczach stanęły. Od kiedy taka obrończyni uciśnionych się z
niej zrobiła?
- Nie masz serca! – wrzasnęła,
zwracając na nas uwagę ludzi dookoła.
- Zamknij się! – syknąłem. – Podjąłem decyzję i zamierzam się jej
trzymać. Na razie – odwróciłem się i
szybko zwiałem. Nie będzie mi jakaś
gówniara mówiła co mam robić.
~**~
Zasadniczo nie pamiętam co działo się ze
mną przez te dwa miesiące. Żyłem wtedy
jakby w innym świecie. Nie mogłem się pogodzić
ze słowami Mario.
„Uważam, że powinniśmy przez jakiś czas
przestać się widywać”.
To jedno zdanie sprawiło, że cały mój
świat się zawalił. Liczyłem jednak po
cichu na to, że minie jakiś tydzień, może dwa i wróci, i powie mi, że nadal
możemy być przyjaciółmi, bez względu na to, co do niego czuję. Niestety, nic takiego się nie stało. Całe dziewięć tygodni kompletnie wyjętych z
życia.
Przyznam, że z tego dołka wyciągnęła
mnie miłość do futbolu. Chłopaki i moje
siostry wspólnie zabrali mnie ostatniego dnia stycznia na mecz z Bayerem
Leverkusen. W sumie poszedłem z nimi
tylko dlatego, że już w sierpniu planowałem ten wypad. Gdy tylko wszedłem na stadion momentalnie
cała energia wróciła i poczułem się jak nowonarodzony. Kiedy wygraliśmy dwa do zera, życie stało się
jeszcze piękniejsze.
Lecz gdy tylko opuściliśmy Signal Iduna
Park wszystko powróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Przypomniał mi się ten listopadowy mecz z
Paderborn, noc, którą spędził u mnie Mario, opowiadanie Heidi. Zniknąłem więc z pola widzenia tak szybko,
jak się tylko dało.
W sam środek zgrupowania kiboli
Dortmundu i Leverkusen.
~**~
Nie chciałem odbierać kolejnej serii
telefonów od Doriny, ale kiedy liczba nieodebranych połączeń osiągnęła
cholernie wysoki poziom, nieźle wkurzony, oddzwoniłem do niej.
- Co się tak do mnie dobijasz, do
jasnej cholery? – mruknąłem wściekle do telefonu. Kiedy usłyszałem słowa dziewczyny, myślałem,
że śnię.
-
Gdzie jest Marco? – spytałem, potwornie przerażony. Modliłem się, żeby nie powtórzyła tego samego
co przed chwilą.
~*~
W przyszłym tygodniu notka też pewnie w sobotę, ale pewności nie mam, bo jak zwykle dużo mam na głowie :P Pozdrawiam was, Czytelnicy, i dziękuję za 1500 (słownie: półtora tysiąca) wyświetleń <3
(Aneks: pierdolony Blogger, mam ustawioną czcionkę i wyównanie tekstu w szablonie, a się znowu coś jebie ;x Wybaczcie :)
(Aneks: pierdolony Blogger, mam ustawioną czcionkę i wyównanie tekstu w szablonie, a się znowu coś jebie ;x Wybaczcie :)
Miałaś rację, znowu się trochę wkurzyłam. Ale cierpliwie poczekam na ciąg dalszy. I wcale nie było beznadziejne! :) Mi się podobało ^^ nawet jeśli Götze nie chce znać Reusa ;-;
OdpowiedzUsuń