Przez Guren, Chuja Białowłosego, dzisiaj dodaję ostatnia część opowiadania. Chciała dramatyzmu i przez to cały mój plan poszedł jebać się w krzaki.
Nie umiem kończyć, więc jest totalnie beznadziejnie i krótko, bo nie potrafiłam wysilić mózgu.
Mata i się cieszta :D
Nie umiem kończyć, więc jest totalnie beznadziejnie i krótko, bo nie potrafiłam wysilić mózgu.
Mata i się cieszta :D
~*~
- Dobra, zaraz tam będę – powiedziałem
i szybko się rozłączyłem. Reus trafił do
szpitala po pobiciu. Poszedł na ustawkę
po meczu z Bayerem. Serio, po każdym bym
się tego spodziewał, ale nie po nim.
Najspokojniejszy człowiek, jakiego znam, wszedł w sam środek bitwy
kiboli. Potrząsnąłem głową, wciąż nie
mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałem.
Szybko się ubrałem i wybiegłem z
domu. Skupiony tylko na jednej myśli
pędziłem do szpitala, w którym leżał Marco.
Przy wejściu czekał na mnie Ciro.
- No proszę, proszę, a któż to się
pojawił? – powiedział z przekąsem. –
Nagle kolega się nawrócił.
- Zamknij się! – wrzasnąłem. – Lepiej mnie do niego zaprowadź, a nie się
czepiasz!
- Okej, okej. Chodź – Włoch odwrócił się i wszedł do
budynku. Poszedłem za nim.
Po chwili doszliśmy na urazówkę. Pokój numer trzy, dla mnie to był omen. Roztrzęsiony, wszedłem do sali. Łzy mi w oczach stanęły, kiedy ujrzałem go
leżącego na łóżku, owiniętego bandażami, poranionego, podłączonego do jakichś
kabli. Rzuciłem się bezmyślnie do niego.
- Reus, nie wiem czy mnie słyszysz, ale
wiedz, że nie chciałem, żeby to tak wyszło, naprawdę – zacząłem się tłumaczyć
jak kretyn nieprzytomnemu chłopakowi. Po
chwili jednak otworzył oczy. Ucieszyłem
się jak jasna cholera. W sali byliśmy
tylko my dwaj, więc mogłem spokojnie mówić co tylko mi ślina na język
przyniosła.
Marco spojrzał na mnie, uśmiechnął się
i podniósł rękę. Czekałem co zrobi,
myślałem, że da mi w pysk albo coś podobnego, ale jego dłoń powędrowała do
lewej ręki i jednym szybkim ruchem wyrwał wenflon. Zaczęła się lać krew, a ja, przerażony,
wybiegłem z pomieszczenia i wciągnąłem do niego przechodzącą obok
pielęgniarkę. Kiedy kobieta zorientowała
się w sytuacji, wezwała lekarza, a mnie wyrzuciła na korytarz i zatrzasnęła
drzwi.
- Co mu znowu zrobiłeś, szmaciarzu? –
wysyczał wściekły Julian.
- Nic, on sam… Nie wiem jakim cudem… - zaciąłem się.
- Do rzeczy.
- Wenflon. Wyrwał go.
Ale dlaczego?
- Götze, ty jesteś taki ślepy czy
głupi? – odezwał się Christoph. – Od
kiedy pamiętam Reus miał wyjątkowo słabą psychikę. Jakbyś ty wiedział co się z nim działo przez
te dwa miesiące, to na pewno przyleciałbyś z przeprosinami. Ale nie, przecież „Pan Doskonały” nie chciał
się z nikim z nas kontaktować, no bo po co?
Jeszcze by ktoś mu do rozumu przemówił, a to oczywiście byłaby straszna
tragedia! No po prostu dramat! Może ci teraz mam opowiedzieć ze szczegółami
ile dni Marco przepłakał, ile przeleżał bezczynnie w łóżku, ile noży i nożyczek
zabraliśmy z jego zasięgu, ile nie zdążyliśmy zabrać? Chcesz posłuchać?
Przemowa Kramera zrobiła na mnie
potworne wrażenie. Kompletnie nie
wiedziałem co powiedzieć. Pod wpływem
nagłego impulsu wybiegłem ze szpitala.
Trzęsącymi się rękoma wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i
wyciągnąłem jednego. Przez te nerwy nagle
zacząłem palić i to dużo. Odpaliłem i w
tej samej chwili obok mnie pojawiła się Dorina.
- Poczęstujesz? – spytała nieśmiało,
gapiąc się w chodnik. Wyciągnąłem paczkę
i zapalniczkę w jej stronę.
- Wiedziałam, że przyjedziesz do
szpitala – odezwała się po chwili ciszy.
– Wiedziałam, że nie jesteś aż takim skurwysynem.
- Jak wszyscy jesteście tacy mądrzy, to
postawcie się na moim miejscu! – syknąłem wściekle. – Non stop gadacie, jaka to ze mnie szmata,
że go zostawiłem, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby spróbować wejść w
moją skórę. Według was jestem bezdusznym
potworem, ale tak naprawdę przez te dwa cholerne miesiące wręcz rozrywało mnie
od środka. Problem w tym, że nie
potrafię w pięć minut przyswajać takich informacji. Musiałem z tym zostać sam, zmierzyć się z tą
myślą.
- Skoro tak, to dlaczego powiedziałeś
Heidi, że Marco jest dla ciebie niczym?
- Nie chcę nic mówić, ale tydzień
później dzwoniłem do twojego brata, ale on łaskawie nie raczył odebrać. A nie chciałem odwiedzać was w domu, bo bałem
się, że wasz ojciec zrobi mi krzywdę.
Skoro tak się sprawy miały, to uznałem, że Reus ma mnie za nic, więc się
sam wykreśliłem. Nie sądziłem, że odwali
mu na tyle, żeby pchać się w łapy kiboli z Leverkusen.
- To był punkt kulminacyjny. Wcześniej ranił się w inny sposób. Już nawet nie będę ci mówić, sam
zobaczysz. Wróćmy może, lepiej być
blisko, kiedy coś się stanie.
~*~
Rano obudziłem się w szpitalu. Potwornie bolała mnie głowa i kompletnie nie
mogłem sobie przypomnieć, co się działo poprzedniego dnia. Właściwie to wszystko mnie bolało. Jakby mnie ktoś pobił.
To mi otworzyło umysł. W ciągu chwili przypomniałem sobie każde
wydarzenie. Włącznie z tym, że widziałem
Mario i wyrwałem wenflon ze zgięcia łokcia.
Byłem przekonany, że to ostatnie to sen, jednak kiedy spojrzałem na moją
lewą rękę i zobaczyłem na niej bandaż, zrozumiałem, że to mi się nie
śniło. Tym bardziej, że parę minut
później, nie wiem dokładnie, Götze stanął w drzwiach mojej sali. Uśmiechnął się i podszedł do mojego łóżka.
- Jesteś prawdziwy, tak? – spytałem
cicho, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
- Jak jasna cholera – kiedy dotknął
mojej dłoni przeszył mnie dreszcz. Co mu
się stało, że nagle się tutaj pojawił?
- Dorina wczoraj do mnie zadzwoniła i
powiedziała, że trafiłeś do szpitala – oznajmił, jakby czytając w moich
myślach. – Nawet przez chwilę się nie
zastanawiałem, od razu tu przybiegłem.
Martwię się o ciebie.
- Szkoda, że nie pomartwiłeś się w
listopadzie – powiedziałem gorzko.
- Przepraszam. Dopiero teraz pojąłem, że nie mógłbym bez
ciebie żyć. Jesteś najlepszym, co mnie w
życiu spotkało, osobą, która pierwsza dostrzegła we mnie człowieka. Nie mógłbym oddać cię nikomu i niczemu za
żadne skarby świata. Utraciłbym wtedy
coś, co jest dla mnie najważniejsze.
Myślałem, że się przesłyszałem. Czy w tym momencie Mario powiedział, że mu na
mnie zależy?
- Mógłbyś powtórzyć? – poprosiłem,
zdezorientowany.
- Po prostu cię kocham, idioto – chłopak
pochylił się nade mną powoli i delikatnie pocałował. Uświadomiłem sobie, że nie było sensu płakać,
ciąć się i rzucać pod pięści rozszalałym kibicom. Wystarczyło poczekać. Zrozumiałem, że chyba powinienem się zmienić
i nie reagować tak uczuciowo.
- Próbowałeś się zabić przeze mnie, tak?
– to pytanie kompletnie zbiło mnie z pantałyku.
- Sam nie wiedziałem, co wtedy
robiłem. Po prostu szedłem i dostałem w
pysk, nie myślałem o tym w kategoriach samobójstwa, chociaż wcześniej
rozważałem taką możliwość.
Mario spojrzał na mnie, przerażony.
- Nie widziałem sensu w życiu. Depresja instant.
- Wybacz, ale nie umiem tego ogarnąć.
- Nie musisz. To było dawno i nieprawda. Nie przejmuj się.
- Jak w ogóle mogłem być taki głupi i
cię zostawić?
- Powiedziałem: nie przejmuj się. Wyjdę stąd i wszystko będzie po staremu.
- Mam wyrzuty…
- Zamknij się i mnie pocałuj – w tej
chwili do szczęścia nie potrzeba mi było niczego więcej. W momencie, kiedy wargi Mario zetknęły się z
moimi, wręcz straciłem świadomość. Jak
przez mgłę słyszałem czyjś radosny śmiech.
To na sto procent była Heidi.
Chyba jednak muszę jej za coś podziękować.
- No, w końcu się zeszliście! –
usłyszałem wrzask Juliana. Zdecydowanie
muszę jej za coś podziękować.
~*~
The end! :D
Nie wiem co pojawi się w przyszłym tygodniu. Albo to będzie kolejna część zapomnianego przeze mnie Ziana, albo to co zapowiadałam ostatnio, czyli opowiadanie identyczne z naturalnym. W każdym razie: coś się pojawi :D
Chyba, że po wtorkowym meczu Borussen coś mi się usra i napiszę jakiegoś dziwnego shota, nie wiem.
Liczę na komentarze i fajnie by było, jakbyście może zareklamowali :D
Nie wiem co pojawi się w przyszłym tygodniu. Albo to będzie kolejna część zapomnianego przeze mnie Ziana, albo to co zapowiadałam ostatnio, czyli opowiadanie identyczne z naturalnym. W każdym razie: coś się pojawi :D
Chyba, że po wtorkowym meczu Borussen coś mi się usra i napiszę jakiegoś dziwnego shota, nie wiem.
Liczę na komentarze i fajnie by było, jakbyście może zareklamowali :D
Czytam wiele blogów z opowiadaniami i stwierdzam że musisz trochę jeszcze popracować choć jak na początek to jest dobrze . Obserwuje :)
OdpowiedzUsuńMoże zajrzysz do mnie http://nienormalni6.blogspot.com/
Kaliii chuju! W końcu trochu dramatyzmu no! *-* prawie się zem wzruszyla *-* buahahahhaa chociaż miałam cicha nadzieje, ze się jednak nie zejda q.q to yaoi a ja nie lubię yaoi dlaczego ja to wg czytam? XDDD *czyli wewnetrzne rozterki Gurenki* XD
OdpowiedzUsuńOgólnie to i tak mi się podoba xd chyba żadnych błędów nie wypatrzylam *-* a nawet jeśli to nie zwrocilam uwagi XDDD
Nie zrobię Ci reklamy, bo jestem Bialowlosym Chujem i Toba gardze XD
❤💙💚💛💜💓💔💕💖💗💘💝💞💟🎊♥ paczac ile Ci serduszko w chuju wynalazlam XD pokazuje je wg? XDD
Nie wiem co o tym myśleć i tutaj napisać xD Ogólnie super, bo się zeszli :D (chociaż w przeciwnym razie też by było dobrze, ale pod warunkiem, że wszyscy by żyli :P)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia i weny na dalsze pisanie ;)