wtorek, 25 listopada 2014

Gotzeus - Alles aus Liebe cz. 4 (i ostatnia)

 
 
Przez Guren, Chuja Białowłosego, dzisiaj dodaję ostatnia część opowiadania.  Chciała dramatyzmu i przez to cały mój plan poszedł jebać się w krzaki.
Nie umiem kończyć, więc jest totalnie beznadziejnie i krótko, bo nie potrafiłam wysilić mózgu.
Mata i się cieszta :D
 
~*~
- Dobra, zaraz tam będę – powiedziałem i szybko się rozłączyłem.  Reus trafił do szpitala po pobiciu.  Poszedł na ustawkę po meczu z Bayerem.  Serio, po każdym bym się tego spodziewał, ale nie po nim.  Najspokojniejszy człowiek, jakiego znam, wszedł w sam środek bitwy kiboli.  Potrząsnąłem głową, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałem.
Szybko się ubrałem i wybiegłem z domu.  Skupiony tylko na jednej myśli pędziłem do szpitala, w którym leżał Marco.
Przy wejściu czekał na mnie Ciro.
- No proszę, proszę, a któż to się pojawił? – powiedział z przekąsem.  – Nagle kolega się nawrócił.
- Zamknij się! – wrzasnąłem.  – Lepiej mnie do niego zaprowadź, a nie się czepiasz!
- Okej, okej.  Chodź – Włoch odwrócił się i wszedł do budynku.  Poszedłem za nim.
Po chwili doszliśmy na urazówkę.  Pokój numer trzy, dla mnie to był omen.  Roztrzęsiony, wszedłem do sali.  Łzy mi w oczach stanęły, kiedy ujrzałem go leżącego na łóżku, owiniętego bandażami, poranionego, podłączonego do jakichś kabli.  Rzuciłem się bezmyślnie do niego.
- Reus, nie wiem czy mnie słyszysz, ale wiedz, że nie chciałem, żeby to tak wyszło, naprawdę – zacząłem się tłumaczyć jak kretyn nieprzytomnemu chłopakowi.  Po chwili jednak otworzył oczy.  Ucieszyłem się jak jasna cholera.  W sali byliśmy tylko my dwaj, więc mogłem spokojnie mówić co tylko mi ślina na język przyniosła.
Marco spojrzał na mnie, uśmiechnął się i podniósł rękę.  Czekałem co zrobi, myślałem, że da mi w pysk albo coś podobnego, ale jego dłoń powędrowała do lewej ręki i jednym szybkim ruchem wyrwał wenflon.  Zaczęła się lać krew, a ja, przerażony, wybiegłem z pomieszczenia i wciągnąłem do niego przechodzącą obok pielęgniarkę.  Kiedy kobieta zorientowała się w sytuacji, wezwała lekarza, a mnie wyrzuciła na korytarz i zatrzasnęła drzwi.
- Co mu znowu zrobiłeś, szmaciarzu? – wysyczał wściekły Julian.
- Nic, on sam…  Nie wiem jakim cudem… - zaciąłem się.
- Do rzeczy.
- Wenflon.  Wyrwał go.  Ale dlaczego?
- Götze, ty jesteś taki ślepy czy głupi? – odezwał się Christoph.  – Od kiedy pamiętam Reus miał wyjątkowo słabą psychikę.  Jakbyś ty wiedział co się z nim działo przez te dwa miesiące, to na pewno przyleciałbyś z przeprosinami.  Ale nie, przecież „Pan Doskonały” nie chciał się z nikim z nas kontaktować, no bo po co?  Jeszcze by ktoś mu do rozumu przemówił, a to oczywiście byłaby straszna tragedia!  No po prostu dramat!  Może ci teraz mam opowiedzieć ze szczegółami ile dni Marco przepłakał, ile przeleżał bezczynnie w łóżku, ile noży i nożyczek zabraliśmy z jego zasięgu, ile nie zdążyliśmy zabrać?  Chcesz posłuchać?
Przemowa Kramera zrobiła na mnie potworne wrażenie.  Kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć.  Pod wpływem nagłego impulsu wybiegłem ze szpitala.  Trzęsącymi się rękoma wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i wyciągnąłem jednego.  Przez te nerwy nagle zacząłem palić i to dużo.  Odpaliłem i w tej samej chwili obok mnie pojawiła się Dorina.
- Poczęstujesz? – spytała nieśmiało, gapiąc się w chodnik.  Wyciągnąłem paczkę i zapalniczkę w jej stronę.
- Wiedziałam, że przyjedziesz do szpitala – odezwała się po chwili ciszy.  – Wiedziałam, że nie jesteś aż takim skurwysynem.
- Jak wszyscy jesteście tacy mądrzy, to postawcie się na moim miejscu! – syknąłem wściekle.  – Non stop gadacie, jaka to ze mnie szmata, że go zostawiłem, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby spróbować wejść w moją skórę.  Według was jestem bezdusznym potworem, ale tak naprawdę przez te dwa cholerne miesiące wręcz rozrywało mnie od środka.  Problem w tym, że nie potrafię w pięć minut przyswajać takich informacji.  Musiałem z tym zostać sam, zmierzyć się z tą myślą.
- Skoro tak, to dlaczego powiedziałeś Heidi, że Marco jest dla ciebie niczym?
- Nie chcę nic mówić, ale tydzień później dzwoniłem do twojego brata, ale on łaskawie nie raczył odebrać.  A nie chciałem odwiedzać was w domu, bo bałem się, że wasz ojciec zrobi mi krzywdę.  Skoro tak się sprawy miały, to uznałem, że Reus ma mnie za nic, więc się sam wykreśliłem.  Nie sądziłem, że odwali mu na tyle, żeby pchać się w łapy kiboli z Leverkusen.
- To był punkt kulminacyjny.  Wcześniej ranił się w inny sposób.  Już nawet nie będę ci mówić, sam zobaczysz.  Wróćmy może, lepiej być blisko, kiedy coś się stanie.
~*~

Rano obudziłem się w szpitalu.  Potwornie bolała mnie głowa i kompletnie nie mogłem sobie przypomnieć, co się działo poprzedniego dnia.  Właściwie to wszystko mnie bolało.  Jakby mnie ktoś pobił.
To mi otworzyło umysł.  W ciągu chwili przypomniałem sobie każde wydarzenie.  Włącznie z tym, że widziałem Mario i wyrwałem wenflon ze zgięcia łokcia.  Byłem przekonany, że to ostatnie to sen, jednak kiedy spojrzałem na moją lewą rękę i zobaczyłem na niej bandaż, zrozumiałem, że to mi się nie śniło.  Tym bardziej, że parę minut później, nie wiem dokładnie, Götze stanął w drzwiach mojej sali.  Uśmiechnął się i podszedł do mojego łóżka.
- Jesteś prawdziwy, tak? – spytałem cicho, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
- Jak jasna cholera – kiedy dotknął mojej dłoni przeszył mnie dreszcz.  Co mu się stało, że nagle się tutaj pojawił?
- Dorina wczoraj do mnie zadzwoniła i powiedziała, że trafiłeś do szpitala – oznajmił, jakby czytając w moich myślach.  – Nawet przez chwilę się nie zastanawiałem, od razu tu przybiegłem.  Martwię się o ciebie.
- Szkoda, że nie pomartwiłeś się w listopadzie – powiedziałem gorzko.
- Przepraszam.  Dopiero teraz pojąłem, że nie mógłbym bez ciebie żyć.  Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, osobą, która pierwsza dostrzegła we mnie człowieka.  Nie mógłbym oddać cię nikomu i niczemu za żadne skarby świata.  Utraciłbym wtedy coś, co jest dla mnie najważniejsze.
Myślałem, że się przesłyszałem.  Czy w tym momencie Mario powiedział, że mu na mnie zależy?
- Mógłbyś powtórzyć? – poprosiłem, zdezorientowany.
- Po prostu cię kocham, idioto – chłopak pochylił się nade mną powoli i delikatnie pocałował.  Uświadomiłem sobie, że nie było sensu płakać, ciąć się i rzucać pod pięści rozszalałym kibicom.  Wystarczyło poczekać.  Zrozumiałem, że chyba powinienem się zmienić i nie reagować tak uczuciowo.
- Próbowałeś się zabić przeze mnie, tak? – to pytanie kompletnie zbiło mnie z pantałyku.
- Sam nie wiedziałem, co wtedy robiłem.  Po prostu szedłem i dostałem w pysk, nie myślałem o tym w kategoriach samobójstwa, chociaż wcześniej rozważałem taką możliwość.
Mario spojrzał na mnie, przerażony.
- Nie widziałem sensu w życiu.  Depresja instant.
- Wybacz, ale nie umiem tego ogarnąć.
- Nie musisz.  To było dawno i nieprawda.  Nie przejmuj się.
- Jak w ogóle mogłem być taki głupi i cię zostawić?
- Powiedziałem: nie przejmuj się.  Wyjdę stąd i wszystko będzie po staremu.
- Mam wyrzuty…
- Zamknij się i mnie pocałuj – w tej chwili do szczęścia nie potrzeba mi było niczego więcej.  W momencie, kiedy wargi Mario zetknęły się z moimi, wręcz straciłem świadomość.  Jak przez mgłę słyszałem czyjś radosny śmiech.  To na sto procent była Heidi.  Chyba jednak muszę jej za coś podziękować.
- No, w końcu się zeszliście! – usłyszałem wrzask Juliana.  Zdecydowanie muszę jej za coś podziękować.
~*~
The end! :D
Nie wiem co pojawi się w przyszłym tygodniu.  Albo to będzie kolejna część zapomnianego przeze mnie Ziana, albo to co zapowiadałam ostatnio, czyli opowiadanie identyczne z naturalnym.  W każdym razie: coś się pojawi :D
Chyba, że po wtorkowym meczu Borussen coś mi się usra i napiszę jakiegoś dziwnego shota, nie wiem.
Liczę na komentarze i fajnie by było, jakbyście może zareklamowali :D

3 komentarze:

  1. Czytam wiele blogów z opowiadaniami i stwierdzam że musisz trochę jeszcze popracować choć jak na początek to jest dobrze . Obserwuje :)
    Może zajrzysz do mnie http://nienormalni6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kaliii chuju! W końcu trochu dramatyzmu no! *-* prawie się zem wzruszyla *-* buahahahhaa chociaż miałam cicha nadzieje, ze się jednak nie zejda q.q to yaoi a ja nie lubię yaoi dlaczego ja to wg czytam? XDDD *czyli wewnetrzne rozterki Gurenki* XD
    Ogólnie to i tak mi się podoba xd chyba żadnych błędów nie wypatrzylam *-* a nawet jeśli to nie zwrocilam uwagi XDDD
    Nie zrobię Ci reklamy, bo jestem Bialowlosym Chujem i Toba gardze XD
    ❤💙💚💛💜💓💔💕💖💗💘💝💞💟🎊♥ paczac ile Ci serduszko w chuju wynalazlam XD pokazuje je wg? XDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co o tym myśleć i tutaj napisać xD Ogólnie super, bo się zeszli :D (chociaż w przeciwnym razie też by było dobrze, ale pod warunkiem, że wszyscy by żyli :P)
    Życzę powodzenia i weny na dalsze pisanie ;)

    OdpowiedzUsuń