piątek, 12 grudnia 2014

Synacky - Second Heartbeat cz. 1 (zamowienie)

 
Dobra, krotki wstep.
Notke dodaje na lekcji, wiec nie bede sie pierdzielic ze wstepem.
Zamowienie na razie takie, bo mnie wen nie wspieral.  Krotkie, ale chuj, druga czesc bedzie dluzsza.
Z tego miejsca chcialabym zyczyc wszystkiego najlepszego kochanemu Zacky'emu Vengenace z okazji 34. urodzin :D
 
~*~
Kiedy skończyliśmy nagrywać „Walking the Fallen” był ciepły, sierpniowy wieczór.  Chłopaki postanowili opić tę okazję, w końcu mieliśmy nowego basistę i już drugi raz na całym albumie na gitarze grał Synyster.
No właśnie, Synyster Gates.  Dokładniej Brian Elwin Haner Junior, urodzony siódmego lipca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego pierwszego roku w Huntington Beach, Kalifornia.  To i tak tylko mały skrawek informacji, które o nim wiem.
A wiem praktycznie wszystko.  Ulubiony kolor, film, zespół, piosenka, gitarzysta.
Chore, nie?
Oczywiście ja nie byłem w humorze na imprezę, więc pożegnałem się z chłopakami i skierowałem do domu.  Odszedłem zaledwie kilka kroków, kiedy usłyszałem za sobą wołanie Johnny’ego, naszego nowego basisty:
- Zack, czekaj! – stanąłem i spróbowałem przybrać zmęczony wyraz twarzy.
- O co chodzi, stary?
- Co się dzieje?  Jesteś jakiś niemrawy, no i chłopaki mówią, że nigdy nie uciekałeś przed imprezą.
- Po prostu jestem cholernie zmęczony.  Ostatnio nie czuję się za dobrze, a nie chciałem martwić reszty, bo jeszcze byśmy nie nagrali tej płyty.  Wrócę spacerkiem do domu, odetchnę świeżym powietrzem i padnę na łóżko.
- Nie wydaje mi się, że chodzi o przegrzanie obwodów.  Coś ci na sercu leży, to widać.
Cholerny dzieciak!  Trafił w sedno, oczywiście.  Nagle nabrałem ochoty, żeby mu się wyżalić, w końcu był z nami od niedawna, mógł mieć zupełnie nowy pogląd na moją specyficzną sprawę.
- W sumie masz rację – westchnąłem.  – Ale to dosyć delikatne, nie chcę o tym gadać przy chłopakach, zwłaszcza przy… - urwałem.  Nie miałem ochoty tłumaczyć się w razie, gdyby usłyszeli coś nieodpowiedniego.  Johnny chyba zrozumiał i kiwnął głową.  Zawołał coś w stronę pozostałych i pociągnął mnie za sobą.
Chwilę szliśmy w milczeniu, aż dotarliśmy do jednej z cichych knajpek daleko od wszelkich zorganizowanych grup ludzkich.  Zajęliśmy miejsce przy stoliku w głębi i po chwili zaczęliśmy rozmawiać, popijając powoli chłodną kawę.
- Dobra, więc o co dokładnie chodzi?
- Wiesz…  Cztery lata temu do kapeli dołączył Brian.  Od razu mi się spodobał.  Znasz go przecież trochę, wielkie poczucie humoru, lekka dekadencja i jego zdolności do gry na gitarze.  Zajebisty człowiek. Tylko…
- …tylko dla ciebie zbyt zajebisty – dokończył za mnie chłopak.  W duchu podziękowałem mu za to.  – I co w tym złego?
- Jakbyś nie wiedział – prychnąłem.  – Przecież do podejdę do niego i nie wypalę prostu z mostu:  „Hej Brian, zakochałem się w tobie.  Właściwie już w dziewięćdziesiątym dziewiątym, ale chuj z tym”.  Błagam cię, Seward.
- Nie chodzi mi przecież o to, debilu.  Nie musisz od razu walić mu po ryju takimi tekstami.  Spróbuj to tak na spokojnie zrobić.  Zastanów się, co chcesz mu powiedzieć, jak dużo chcesz mu powiedzieć i kiedy.  Zaplanuj to.
- Nie wszystko da się zaplanować – zwiesiłem smutno głowę.
- Oj weź przestań.  Myśl przewidująco.  Pomyśl, „co mogłoby się stać, gdyby…”  Rozważ wszelkie możliwe opcje.
- Ale w życiu wszystko może się zdarzyć – zaprotestowałem.
- Tak, ale jeśli będziesz przygotowany na każdą ewentualność, to później nie będziesz tak przeżywał, jeśli coś pójdzie nie tak.
- Mówisz to z takim spokojem i takim eksperckim tonem, że mam mętlik w głowie.
- Dasz radę, stary.  Nie znam cię zbyt długo, ale wydaje mi się, że jesteś zdecydowanym facetem, który wie, czego chce.
Nie próbowałem wyprowadzać go z błędu.
~*~
Ależ oczywiście, że zastosowałem się do rad Johnny’ego.
Tak bardzo, że nawet słowem się nie odezwałem.  Może i wyglądam na twardziela, ale w głębi duszy wcale nie jestem taki twardy.  Brian nadal pozostał moim przyjacielem.
Minęły dwa lata, wydaliśmy „City of Evil” i co?  I nic, bo przecież Zachary James Baker, dwudziestoczteroletni mężczyzna zachowywał się jak jebana nastolatka.  Nic, tylko wpatrywał się w Gatesa jak w obrazek, a nie wykonał żadnego kroku.
Synyster nadal był tylko i wyłącznie moim przyjacielem.
O co Christ zrobił mi karczemną awanturę miesiąc później, dzień przed urodzinami Syna.
- Do cholery, Zack!  Już nie pamiętasz jak rozmawialiśmy dwa lata temu?  Wtedy miałeś mu wszystko powiedzieć, a tego nie zrobiłeś.  Jutro masz idealną okazję.
- Chyba cię pojebało, Seward.  Chciałbyś dostać od najlepszego kumpla taki prezent na urodziny?  No chyba raczej nie.
- Przestań pieprzyć – kiedy Johnny używa w rozmowie tego sfomułowania wiadomo od razu, że zaczyna się wściekać.  – Nawet jeśli da ci kosza, to co z tego?  Przynajmniej będziesz wiedział na czym stoisz.
- Kocham te twoje mądrości – powiedziałem z przekąsem.
- Odczep się.  Jesteś już od dawna dorosły, więc powinieneś podejmować decyzje jak dorosły, a nie czaić się jak dzieciak.
- Daj sobie spokój z tym, dobra? – wyjęczałem, lekko podirytowany.  – Mam tego dosyć.
- Jesteś idiotą – stwierdził rzeczowo blondyn.
- Dzięki za uznanie – mruknąłem, coraz bardziej wkurzony.
- Nie rzucaj się.  Próbuję ci tylko pomóc.
- Zajebista pomoc, nie ma co.  Dobra, spadaj, pogadamy jutro.  Może.
~*~
Następnego dnia zorganizowaliśmy małe przyjęcie, w końcu roboty było co niemiara.  Zebraliśmy się wszyscy w chacie Syna z odrobiną alkoholu, tak dla towarzystwa.
To był jeden z tych dni w moim życiu, których wolałbym uniknąć.  Ale przecież nie zrobię tego kumplowi i nie opuszczę jego urodzin.  Tak myślałem, ale okazało się, że to nie było dobre.
W okolicach północy po procentach nie było śladu, ale żaden z nas nie był specjalnie pijany.  Oczywiście Johnny próbował mnie porządnie uchlać, żebym chociaż po pijaku wyznał wszystko Brianowi, ale nie ze mną te numery, akurat jeśli o to chodzi to ja głupi nie jestem.
- Chłopaki, boicie się teraz czegoś? – nagle ni z tego ni z owego wypalił Jimmy.
- Ja się boję, że mnie zabiją jak Dimebaga albo Lennona – odezwał się Gates.
- Ja nie chcę stracić głosu – po chwili powiedział Matt.  – Jestem cholernie przerażony na myśl, że musiałbym zerwać z muzyką.
- Ja się boję, że nigdy nie znajdę sobie kobiety i nie założę rodziny – włączył się Johnny.  – A ty, Zacky? – spojrzał na mnie znacząco.  Miałem ochotę go udusić.
- Ja?  W zasadzie nie wiem – oznajmiłem wymijająco.  Nie chciałem się przyznawać, nawet półsłówkami i metaforami do tego, co mnie trapi.  – Boję się, że zbyt wcześnie umrę, nie pozostawiwszy nic znaczącego po sobie – odetchnąłem z ulgą, jednak Seward popatrzył na mnie groźnie.  – Jak z tobą, Sullivan? – zmieniłem szybko temat.
- Boję się, że zrobię sobie kiedyś krzywdę.  Coś jest ze mną nie tak.
- Pamiętaj, że zawsze masz nas, stary – powiedziałem z uśmiechem, który Jimmy odwzajemnił.  – Nie jestem samobójcą, żeby zostawiać przyjaciela w potrzebie.
~*~
Kurwa, jakbym wtedy doznał jasnowidzenia.  Dokładnie trzy i pół roku później otrzymaliśmy wiadomość od pani Sullivan, że jej syn, a nasz przyjaciel popełnił samobójstwo.  Zabił się, do cholery.  Wtedy kompletnie zapomniałem o moim uczuciu do Briana, chyba najbardziej z wszystkich przeżywałem śmierć Jimmy’ego.  Szlag, nawet się wtedy podzieliliśmy:  Christ pocieszał Matta, a Synyster mnie.  Gdyby to były inne okoliczności, pewnie bym nie wytrzymał nerwowo, ale wtedy to nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia.  Najzwyczajniej w świecie chciałem zapaść się pod ziemię.
~*~
Licze, ze sie podobalo :D Tak jak panienka chciala, bedzie happy end :D
Pewnie reszte wrzuce w poniedzialek albo wtorek.
A co do speciala swiatecznego... Na razie nie wiem.
Milego weekendu :D

2 komentarze:

  1. Dziękujędziękujędziękujędziękujędziękuję *-* Tak, podobało się :D Teraz się tylko uzbroić w cierpliwość ;) Później pewnie i tak zacznę kombinować jakby się skończyło, gdyby był unhappy end xD Ale u mnie to akurat normalne w takiej sytuacji...

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww awwww awwww dolujace D: on.. nie zyje D: dlaczemu? T.T czy Ja powinnam to wiedziec? D: pfff xd powie on mu to w koncu? *-* ja chce wiedziec D: zycie jest okrutne xd kocham Cie Slendziu xD lovki ♡♡♡♡♡♡♡♡♡ XD

    OdpowiedzUsuń