poniedziałek, 1 grudnia 2014

Zian - Damned If I Do Ya, Damned If I Don't cz. 2


No to dajemy wreszcie, po nie wiadomo jakim czasie, kolejną część Ziana.  Nie jest długa, dlatego wcale się nie zdziwię, jak trzecia część pojawi się w sobotę.
W zasadzie średnio mi się to opowiadanie podoba, ale jak już zaczęłam, to muszę skończyć.
I żeby potem nie było - w tej części są drobne treści 14+ (chociaż w dzisiejszych czasach oznaczenia wieku są bezzasadne).

~*~

- Drodzy panowie, dwudziesta pierwsza, imprezę czas zacząć! – wykrzyknął Rian, otwierając puszkę z piwem.

Na jednym z biurek stały cztery czteropaki i dwie butelki wódki.  Żadnego soku czy czegoś w tym stylu nie było, bo chłopcy wyznawali zasadę: „Jeśli popijasz to nie masz jaj”.

- Ta, balanga jak jasna cholera – mruknął niezadowolony Alex.

- Tobie też by się przydało trochę luzu – odezwał się Jack.

- Nie mam nic przeciwko popijawie, ale nie w dzień przylotu, na miłość boską!

- Pogadaj sobie z Zackiem.  On chyba też abstynent.

Gaskarth obrzucił bruneta morderczym spojrzeniem i demonstracyjnie otworzył jedną z puszek, biorąc kilka łyków.

- Tobie też radzę się napić – powiedział Barakat, spoglądając na onieśmielonego Zacka. – Bo inaczej z nami nie wytrzymasz.  Zresztą, i tak nie masz wyjścia.  Dawson uważa, że ten, kto na pochlejawie nie wypije przynajmniej dwóch browarów jest skrajną ciotą i powinien chodzić w sukienkach.

Teraz Rian spojrzał na niego groźnie.  Jack tylko się roześmiał.


~*~
 

Około drugiej w nocy chłopcy pijani leżeli w łóżkach, po dwóch na jednym.

- Chłopakiii… - wymamrotał Alex.  – Jutro…  Jak my się jutro na oczy pokażemy?

- Nie słyszysz? – odparł Jack.  – Naucz…ciele też mają imprezę.

Zza ściany dobiegło nagle stłumione „Och, Henry!”.  Nastolatkowie zaczęli się opętańczo śmiać.

- Oni się bawią lepiej niż my – powiedział Zack, dławiąc się śmiechem.

- My też możemy – szepnął Rian, wsuwając dłoń pod koszulkę chłopaka.  Ten tylko cicho zamruczał.  – Jednak przy nich - wskazał na Alexa i Jacka, którzy wyglądali jakby już spali – raczej się nie da.

- Pobawić się trochę zawsze można – Merrick przyciągnął go do siebie i namiętnie pocałował.  On nie pozostał mu dłużny i oddał pocałunek, wplatając palce w jego włosy.  Po chwili Rian zszedł z pocałunkami na szyję bruneta, na co on zareagował cichym jęknięciem.  Wygiął się lekko, jakby domagając się więcej pieszczot.  Lecz kiedy Dawson zaczął dobierać się do jego rozporka, powstrzymał go, chwytając za nadgarstek.

- Jutro – szepnął.  – Pozbędziemy się ich i dokończymy.

Szatyn, niezadowolony, pokiwał głową i położył się obok, wtulając w niego.

~*~
 

Obudziwszy się rano z potwornym bólem głowy i kompletną pustką w umyśle, Rian musiał dobrze się zastanowić gdzie i na czym leży.  Kiedy zorientował się, że za poduszkę służy mu ciało Merricka, głośno wrzasnął, budząc przy tym resztę, i zerwał się jak oparzony, spadając z impetem z łóżka.

- Co się tak drzesz, łeb mnie napierdala… – wymamrotał Jack, podnosząc się z trudem.  Gdy zobaczył przerażonego szatyna siedzącego na podłodze, roześmiał się, czego zaraz pożałował, chwytając się dłońmi za bolącą głowę.

- Kurwa, co my wczoraj robiliśmy… - szepnął Rian, rozglądając się po pokoju.  – Gaskarth, ty musisz coś pamiętać!

- Schlaliśmy się i nie wiedzieć czemu, ty padłeś na łóżko z Zackiem, a ja z Barakatem.  Potem mieliśmy brechę z nauczycieli, a potem nie pamiętam, bo mnie zmogło.

Alex mrugnął porozumiewawczo do Zacka i powiedział bezgłośnie: „Wiem, co robiliście”.  Brunet zgromił go wzrokiem.

- Merrick, może ty coś pamiętasz? – Dawson zwrócił się do chłopaka, patrząc na niego błagalnie.

- Nic się nie działo.  Zanim zasnąłeś zastanawiałeś się, jak dużego musi mieć Henry, skoro Alana tak jęczy.

Wszyscy, oprócz Riana, zaczęli się śmiać.

- Czyli standardowo.  Zawsze jak jest pod wpływem ma dziwne rozkminy – powiedział Jack, powoli wstając.  – Ogarnijmy się, panowie i pójdźmy może coś w siebie wmusić, bo raczej nie chcemy siedzieć cały dzień z pustymi żołądkami.


~*~
 

- Ja już dzisiaj nigdzie nie wychodzę – wysapał Jack, opadając ciężko na posłanie.

- Nie chce mi się tu siedzieć, stary – jęknął Alex.  – Chodźmy gdzieś, może mnie bania przestanie boleć.  No nie, Zacky? – zaśmiał się.

- Zamknij się – mruknął brunet.  – Ja się stąd nie ruszam, zostaję z Jackiem – mocno zaakcentował imię, spoglądając złowrogo na Alexa.

- Barakat, no weź chodź!  Szlag mnie trafia jak tu siedzę.

- Powiedziałem przecież… - zaczął Jack, ale urwał pod rozkazującym spojrzeniem szatyna.  – No dobra – burknął, zwlekając się z łóżka.

- Pewnie nas z godzinę nie będzie, więc jakbyście gdzieś szli, to nie zamykajcie drzwi – powiedział i wyszedł, ciągnąc za sobą bruneta.

- Zack, ja wiem, że ty przy chłopakach nie chciałeś mówić, co się wczoraj wydarzyło – odezwał się Rian po chwili ciszy.

- Nic się nie wydarzyło, ile razy mam powtarzać?

- Nie kłam.  Wiem doskonale, jaki jestem po alkoholu.

- Jak już tak bardzo chcesz wiedzieć…  Całowaliśmy się.

Rian otworzył szeroko ze zdumienia.  Usiadł obok chłopaka na łóżku i popatrzył na niego uważnie.

- Więcej szczegółów proszę.

- Co tu dużo mówić?  Jakby tamtych nie było, to przespalibyśmy się.  Tak to skończyło się na całowaniu, z czego byłeś cholernie niezadowolony.  No i postanowiliśmy, że to dziś dokończymy.  Dlatego Alex wyciągnął gdzieś Zacka.

Szatyn zacisnął dłonie w pięści.

- To dostanie po pysku od razu po powrocie.  Mam nadzieję, że nie traktujesz swoich słów poważnie?

- Stary, byłem pijany.  Gadałem głupoty, ty zresztą też.  Nie ma co tego roztrząsać.

- Masz rację, nie ma się czym przejmować – Rian odetchnął z ulgą.  Jednak po chwili, pod wpływem nagłego impulsu, zaczął wodzić palcami po ręce chłopaka.  Ten spojrzał na niego zdziwiony.

- Mogę wiedzieć, co ty… - nie dokończył, bo Rian przerwał mu pocałunkiem.  Przez moment, oszołomiony, nie wiedział jak ma zareagować, zaraz jednak przyciągnął go bliżej siebie i palce jednej dłoni wplótł w jego włosy, drugą gładząc po plecach.

Po chwili Zack został pozbawiony koszulki, a szatyn zszedł z pocałunkami na jego klatkę piersiową, co chłopak skomentował cichym jękiem.  Im bliżej podbrzusza były usta Riana, tym Zack oddychał ciężej i mocniej zaciskał palce na pościeli.  Chwilę później obaj byli już bez ubrań.


~*~

Chujowe, wiem.  Nic nie obiecuję, bo wiem, że mogę obietnicy nie dotrzymać, ale postaram się, żeby następne opowiadanie (czyli to zamówienie) było w porządku.
Dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze, w życiu nie spodziewałam się, że na moim blogu będą komentarze od więcej niż jednej osoby, a co dopiero czterech.
W związku z tym, że zbliżają się święta, a przez to mogę mieć przerwę od dodawania notek, spróbuję napisać jakiś special, dłuugi i przepełniony świąteczną miłością i sylwestrową zabawą.
Ich liebe dich, leute <3 :D


2 komentarze:

  1. Awwww zupełnie zapomnialam o tym opo xd Ej, następny odcinek proszę ero *-* EG to ja muszę Twojego hentaica napisać C: na święta go doataniesz xD
    Lovki :**** XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. A czekałam w kwietniu na kontynuację :P lepiej późno niż wcale :) Wooo, dzieje się ;) xD No i czekam do soboty! :D

    OdpowiedzUsuń